1. Facet nie pies, na kości nie poleci.

Jastrzębie-Zdrój wita mnie karawaną samochodów, pogodą godną Londynu i stadami ludzi, żywo hulającymi po ulicach. W międzyczasie, kiedy moje auto jest ulokowane między białym Audi a czerwonym Fiatem, wyciskam cholernie irytującego pryszcza, który gości na skłonnej do zaskórników brodzie. Na donośny dźwięk klaksonu, dochodzący gdzieś zza moich pleców, pęseta automatycznie wypada mi z prawej dłoni. Otwieram szybę przestarzałą korbką, która z pewnością zakończyłaby swój żywot przy silniejszym pociągnięciu.
- Jakiś problem? – pytam przekornie, mierząc faceta z zakolami obojętnym spojrzeniem.
Jego głowa machinalnie wychyla się z auta.
- Jeden, banalny. Ruszże, kobieto, tego grata, a nie pindrzysz się przed lustrem! Mi się na obiad spieszy!
Dopiero dzięki jego słowom uświadamiam sobie, że teraz to ja, przez swoją nieuwagę, blokuję ruch. Klnąc pod nosem na cholernego wypierdka, w końcu wydostaję się z natłoku samochodów. Pośpiesznie, o ile wyciąganie z ledwością osiemdziesięciu kilometrów się z tym nie gryzie, kieruję się na ulicę Katowicką, moje nowe miejsce pracy, a zarazem zamieszkania. Przynajmniej jeden kategoryczny i jakże bolesny dla większości rodaków problem mam już z głowy. W korkach gnić nie będę, tak samo jak dusić się w autobusach. Schodki prowadzące na dół do biura w zupełności wystarczą.
Parkuję auto na wyznaczonym do zostawienia maszyny miejscu. Z ciekawością spoglądam na szyld, migający raz po raz. Nieplatoniczni. Niepospolita nazwa, z pewnością. Zobaczymy, czy rzeczywiście trafna. Co najwyżej obrazek pod nią, godny rodowitego filmu pornograficznego, psuje nieco jej kwintesencję.
Dziergając pod pachą plik dokumentów, znikam za drzwiami biura matrymonialnego. Urzeka mnie panująca dookoła czerwień. Jej odcienie są jednak tak dobrze dobrane, że owo pomieszczenie nie wygląda na rzeźnię, w której udupia się świnie.
Zatrzymuje swój wzrok na faceciku w okularkach, na oko dążącym do czterdziestki, który zażyle przegląda gazetki. Naprzeciwko niego siedzi młodziutka kobieta, robiąca dziury cyrklem w brudnej gumce do mazania.
- Ta! – mężczyzna wręcz podskakuje z zachwytu. – Szatynka, niebieskie oczy, długie nogi, uwielbia książki przygodowe i kryminały, interesuje się elektroniką. Idealna!
- Pan chyba żartuje – dziewczyna z ledwością powstrzymuje się od przetarcia ciemnych tęczówek. Obraca karkiem we wszystkie możliwe strony. – Za szczupła, zdecydowanie. Biustonoszy zapewne szuka w przedziale dla dziewczynek, którym dopiero co zaczęły rosnąć cycki. Zapewniam pana, nie ma za co złapać.
- A z tyłu?
- Płaskodupie, niech pan spojrzy – wyrywa mu pisemko z dłoni, przewracając na następną stronę.
Z ust łysiejącego bruneta wyrywa się cichy okrzyk.
- No, cholera, faktycznie!
- A widzi pan, widzi? Facet nie pies, na kości nie poleci – kwituje.
Z pewnością dalej oczarowywałaby zainteresowanego kobietami, wplatając w swoje opowieści coraz ostrzejszą łacinę podwórkową, gdyby tylko magazyn, który leżał na komódce, nie został strącony przez moją torebkę.
Blondynka automatycznie zrywa się z miejsca, mierząc mnie neutralnym spojrzeniem.
- Osobników płci żeńskiej nie obsługujemy – prycha, poprawiając na sobie bluzkę. Albo połknęła arbuza, albo została zapłodniona. Raczej obstawiałabym tę drugą opcję.
- Ja w sprawie pracy, Weronika Wróblewska – oświecam ją, uśmiechając się nikle.
Wyraz twarzy dziewczyny automatycznie się zmienia. Na jej policzki wpływa rumieniec.
- Przepraszam, nie spodziewałam się, że przybędziesz tak szybko – odsuwa krzesło obok siebie, machając na mnie ręką. – Siadaj, wytłumaczę ci, co i jak, kiedy już rozprawię się z tym facetem. Przy okazji możesz trochę się podszkolić.
Myślę, że nie będę musiała, dopowiadam sobie. W końcu co trudnego może być w zainteresowaniu samca nie byle jaką samicą?

~*~

Po raz kolejny kończę mecz mocnym uderzeniem. Po raz kolejny o moje uszy obijają się odgłosy wrzawy wśród pomarańczowej części publiki. Po raz kolejny w moje ręce ląduje statuetka dla najbardziej wartościowego gracza. Po raz kolejny koledzy z drużyny poklepują mnie po plecach, uśmiechają się znacząco, gratulują nagrody. Nagrody, której zdobywanie dla mnie stało się już notoryczne.
Siadam na parkiecie, rozkładając nogi jak do szpagatu. Oddycham głęboko, starając się nawrócić serce na odpowiedni, miarowy rytm. Po chwili jednak znowu pompowanie krwi przez ten narząd wskakuje na wyższe obroty. Wszystko za sprawą pewnego osobnika, któremu zachciało się zabuczeć mi do ucha. I, oczywiście, nie mógł to być nikt inny, jak Michał Kubiak.
- Jesteś nienormalny – fukam pod nosem po włosku, głaskając się po cierpiącym dosłownie sekundową męczarnię uchu.
- Wiem, Monika dzień w dzień mi to powtarza – uśmiecha się buńczucznie, ukazując dwa rzędy białych zębów.
- Na jej miejscu już dawno bym cię zostawił.
- O, jakiś ty milutki – mówi z nutką sarkazmu w głosie. – Przypominam, że to nie ja w najbliższej przestrzeni zostałem porzucony.
Milknę, nawet nie racząc spojrzeć na Michała. Jego słowa otwierają tę cholerną dziurę w sercu, którą staram się załatać już od dłuższego czasu.
- Przepraszam, chyba nie powinienem był – nie pozwalam mu dokończyć, machając tylko ręką.
Przez chwilę panuje zawiesista atmosfera rodem z egipskiego grobowca, którą przerywa strzał kubiakowych palców.
- Co byś powiedział na imprezę, takie oblanie zwycięstwa w przyjacielskim gronie?
- Jakoś nie mam ochoty.
- Oj, no nie daj się prosić – obejmuje mnie ramieniem. – Potrzebujesz trochę rozrywki. A alkohol tylko potęguje zabawę.
- Może w twoim mniemaniu, na pewno nie w moim – podnoszę tyłek z boiska, kierując się w stronę wyczekujących fanek.
- Ciota z ciebie, Łasko – rzuca, również wracając do pozycji pionowej.
Nie zważam na jego słowa. Ze sztucznym uśmiechem przyklejonym do twarzy kreślę bohomazy na karteczkach piszczących dziewczynek. Przez swoją nieuwagę mógłbym napisać nawet numer telefonu, adres zamieszkania. Nie zważam na to, co bazgrolę na skrawkach papieru. Myślami jestem zupełnie gdzie indziej. Myślami jestem przy niej, jak codziennie. Myślami jestem przy niej dwadzieścia cztery godziny na dobę.

***
Za lekko mi się to piszę, zdecydowanie. To zły znak, ja wam to mówię.

Potrzebuję jakiegoś tygodnia, dwóch, ewentualnie miesiąca na odreagowanie. Coraz gorzej ze mną, już nie wspominając o rozplanowaniu czasu.

Czy nikomu nie będzie przeszkadzać, jeżeli nowości tutaj będą pojawiać się dwa razy w tygodniu? Proponuję poniedziałki i piątki.

27 komentarzy:

  1. Jak ci się pisze to opowiadanie lekko to bardzo dobrze i zdecydowanie zgadzam się na to aby rozdziały były dwa razy w tygodniu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego rozpędu zapomniałam napisać coś o rozdziale ;)
      No cóż Michał cierpi, bo nadal kocha, ale powinien przynajmniej spróbować się pozbierać. Nie jest to łatwe, ale przecież przeszłością nie należy żyć.
      Weronika zaczyna nowe życie w Jastrzębiu i na pewno jej i Michała drogi się skrzyżują. Mam nadzieje, że szybko to nastąpi ;)

      Pozdrawiam:*

      Usuń
  2. Oj Misiek, na prawdę ciota z Ciebie... Rozumiem, problemy w związku i tak dalej, ale rozerwać się trzeba!

    Jeśli tobie pisze się lekko i uważasz, że to zły znak, a mi piszę się okropnie trudno, to jak myślisz, to dobrze? ;>

    Mi propozycja bardzo pasuje... Taki miły początek tygodnia i początek weekendu ^^

    Pozdrawiam, karolajn.

    OdpowiedzUsuń
  3. Korki to praktycznie norma. Jeśli Michał tak chętnie rozdaje autografy i byłby w stanie przez nieuwagę napisać nr tel. to ja staje w tej kolejce po taki autograf. Co do publikacji to bardzo dobry pomysł. Czekam na kolejny. Pozdrawiam Angel

    OdpowiedzUsuń
  4. Chyba się zapiszę do tego biura :D Jako kandydatka ;p i przyjdzie jakiś pomarańczowy i mnie polecisz, pasuje? :D
    To się Weronice fucha trafiła :) no nie pogadasz ;p
    Jednakże czekam na spotkanie z Michałem, bo nam marnieje w oczach facet i nawet uroczy Misiak nie pomaga. Kubiak tekstami powalił mnie nie łopatki, tylko zaliczył jedno małe faux pass.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Dwa rozdziały na tydzień? Jak dla mnie ok :D
    Biedny Łasko, szkoda mi go, że nie może zapomnieć o dawnej miłości... No, ale miejmy nadzieję, że w przyszłości się to zmieni! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam do siebie na nowy rozdział: http://setball-for-hope.blogspot.com/ .
      Pozdrawiam, Misu ;)

      Usuń
  6. ja bym proponowała, żeby rozdziały pojawiały się od poniedziałku do niedzieli, ale skoro chcesz 2 razy w tyg, to jakoś to zniosę (tylko jak?? ). biedny Łasko, niech on już idzie do tego biura :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak dla mnie dodawaj nawet codziennie, mi to nie przeszkadza :D
    Weronika mozna powiedzieć żyje pełnią życia, szuka nawet pracy. Nie patrzy się na to, co było kiedyś, a skupia się na przyszłości, ale za to Michał marnieje. Nie wiem co dalej z nim będzie jeśli nadal tak będzie rozpamiętywał Milenę. Widać, że bardzo ją koca, ale nie można tak ciągle żyć tym, co było, czasami trzeba spojrzeć w przyszłość, bo być może ona będzie w lepszych barwach?
    Michał potrzebuje kobiety!
    Czekam na jego spotkanie z Weroniką.
    Pozdrawiam i do poniedziałku! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam nadzieję, że Weronika szybko zaaklimatyzuje się w nowym mieście, w nowej pracy i że będzie jej to przynosić satysfakcję. :)
    Łasko, Łasko... Mógłby już przestać myśleć i tej całej Milenie, zacząć na nowo żyć i rozerwać się trochę w towarzystwie drugiego Michała. Coś mi się wydaje, że prędzej czy później, kapitan Pomarańczowych trafi do biura matrymonialnego Weroniki. :)
    Co do dwóch rozdziałów na tydzień - jestem jak najbardziej za! :)
    pozdrawiam
    Patex

    PS. "Rzeźnia, w której udupia się świnie" - zdecydowanie najlepszym tekstem tego rozdziału. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Myślę, że ten poniedziałek i piątek to dla mnie duży problem! Zdecydowanie dorzuciłabym jeszcze środę! Tobie się lekko pisze, zazdroszczę. Mnie ostatnio porzucił jakikolwiek zapał. Kurcze, tak sobie pomyślałam, że praca w biurze matrymonialnym to musi być całkiem fajna sprawa! Myślę, że niektórzy klienci byli by całkiem zabawni, i jakby nie było, można im pomóc w szczęściu. Miejmy nadzieję, że i Weronika w tym mieście znajdzie szczęście. To znaczy jak wiem, że tak będzie. A będzie to całkiem spory kawałek szczęścia, mierzący dwa metry bez kapelusza. Bo i właśnie Michałowi przyda się jakiś szczęśliwy traf! Dość rozpamiętywania tego co już było. Należy żyć tu i teraz. Może powinien jednak pójść rozerwać się z kumplami, żeby oderwać się na chwilę od tej, której już przy Nim nie ma. Więc niech najlepiej zbierze tyłek w troki i czym prędzej pędzi do Nieplatonicznych! Pozdrawiam, Embouteillages! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Niektórzy faceci to psy prędzej na kości polecą, wiem coś o tym a potem się o te kości w łóżku obijają bo to takie twarde, ani się do czego przytulic, ani za co złapać haha. Dobra wiem że nie jestem normalna, musisz mi to wybaczyć. Praca w biurze matrymonialnym musi być bardzo ciekawa, ale jakby mi się przyszło użerać dzień na dzień z wybrzydzającymi na każdym kroku osobnikami płci męskiej to bym po trzech dniach spakowała manele i uciekła, dla mnie to nie była by praca marzeń, ale dla Weroniki może być. A ten facecik co go na ulicy spotkała wypisz wyłamuj mój brat któremu jak tylko wsiądzie do samochodu to się coś w mózgu przestawia i ma się za pana i władcę :P Michał ma racje trochę rozrywki Łasce nie zaszkodzi, żeby wyleczyć złamane serce trzeba je czymś zając, znaleźć innym obiekt zapełnić nim głowę, nie można ciągle rozpaczać.
    Rozdziały 2 razy w tygodniu, nie mam nic przeciwko

    OdpowiedzUsuń
  11. Oczywiscie, ze pasuje dwa razy w tygodniu! :D jak ja sie ciesze ;)
    Fajnie sie zaczyna..robi sie ciekawie :*
    Pozdrawiam: Marta ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Głupie pytanie, kobieto oczywiście, że tak! Podoba mi się ten rozdział, bardzo bardzo bardzo! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po długiej przerwie zapraszam na dwunastkę, tym razem na blogspocie: http://spojrzenie-pelne-milosci.blogspot.com/. Życzę miłej lektury, pozdrawiam Kajdi. :*

      Usuń
  13. Łasko zamiast żyć przeszłością powinien zacząć żyć teraźniejszością. Co do Weroniki to na pewno szybko się zaaklimatyzuje i pewnie powita pana Łasko jako klienta biura ;)
    Przepraszam, że tak krótko, ale mnie gorączka męczy :/ Dwa razy w tygodniu jak najbardziej mi pasuje ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przeszkadzać? To dobre ;d Tak, tak i jeszcze raz tak!
    Co do rozdziału. Michał powinien zostawić przeszłość za sobą. No bo w końcu ile można się zamartwiać.
    Tak coś i się wydaje, że kolega Kubiak namówił Łasko do spotkania z Weroniką w biurze ;d Jakoś tak mam takie przeczucie ;d A Wera na pewno szybko odnajdzie się w nowym miejscu ;p
    P.S. Jeżeli masz ochotę i czas to serdecznie zapraszam na 16 rozdział http://zapomniecoprzeszlosci.bloog.pl/ ;)
    Pozdrawiam ciepło, Kinga ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. 2 razy w tygodniu? Świetnie :D Już wiem, że to będzie jedno z moich ulubionych opowiadań. Nie dość, że główna bohaterka ma w sobie coś interesującego, to będzie tu Michał Łasko :D Duet idealny ;)
    Widzę, że Weronika będzie miała miłą koleżankę w pracy ;) Jestem jednak przekonana, że i tak sobie z nią szybko poradzi. Z takim charakterkiem ;) A Michał? Biedak zmarnowany, nic go nie cieszy, nawet zwycięstwo jego zespołu. Powinien posłuchać Michała i odreagować. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Michał! Misiek! :D
    Nie chciałabym takiej pracy i takiej milutkiej koleżanki. Czyżby ktoś skierował Michała po jej usługi. Służbowo znaczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Przeszość to tylko przeszłość, czyli coś co przeminęło i nie ma sposobu, by Michał się tam wrócił. Na razie wiadomo tyle, że Michała ktoś rzucił (albo on i teraz żałuje).
    Nie mogę się doczekać spotkania Weroniki z Michasiem, do którego na pewno dojdzie.

    Buziaki! ;)

    OdpowiedzUsuń
  18. rozdział wspaniały i zapowiada się kolejne cudowne opowiadanie :)
    a co do tego, że chcesz dodawać dwa rozdziały w tygodniu to nie mam nic przeciwko . ; ))

    OdpowiedzUsuń
  19. Na początku ta historia mogłaby umilać moje poniedziałki i piątki więc z tym pomysłem jestem na duże, głośne; TAK! No Weronika poszukująca pracy pewnie ją dostanie. faktycznie niebanalna nazwa biura matrymonialnego, a moja wyobraźnia niezły szyld sobie wymyśliła - jestem zdecydowanie zgorszona. Łasko, Łasko, Łasko jak możesz się zachowywać jak taka ciota? A gdzie włoski temperament? No proszę Cię! Mam inne wyobrażenie Twojej osoby, więc mam nadzieję, że niedługo się zmieni za pośrednictwem zapewne nowej miłości, a teraz niech się bawi póki jest wolny :D. A zakręcony Kubiak to zajebisty Kubiak - lubię go.

    OdpowiedzUsuń
  20. Całkiem ciekawe te biuro... Weronika na pewno da sobie radę ;). Łasko niech bierze się w garść :). Poniedziałki i piątki pasują jak najbardziej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Michał cholero nie jedna chciałaby cię pocieszyć, a ty zachiwujesz się jak ciota!!
    Kubiak zachował się jak słoń w składzie porcelany, nie dziwię się Włochowi, że nie chciał spędzić z nim wolnego czasu:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Mam nadzieję, że Weronika nie będzie tak, jak jej 'koleżanka' podchodzić do ludzi tak przedmiotowo ;) Przypuszczam, że będzie mieć do czynienia z baardzo, ale to baardzo różnymi i za razem dziwnymi ludźmi. Kubiak trochę przegiął, ale mógłby pomęczyć Łasko jeszcze chwilkę, bo może wtedy wróciłby do żywych i poszedł na tą imprezę... Wniosek jeden, prosty, żaden facet nie radzi sobie bez kobiety ;p Jestem za ;) jeśli chodzi o poniedziałki i piątki :D
    Pozdrawiam i czekam na kolejny, nulka :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Pojawiła się druga część opowiadania na greens-art-handmade.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń